Tym razem podczas koncertu nadawało nam rytm dwóch przesympatycznych panów, którzy prócz tego, że przyprawiali nas o energiczne podrygi łudząco przypominające sambę, to dodatkowo pokazali nam, że instrumenty perkusyjne kryją się w garnkach, tarkach, a nawet starej klawiaturze komputerowej. Niestety nie zrobili tego za darmo, za wszystko bowiem trzeba było zapłacić walutą obowiązującą a muzycznym dziedzińcu. Na szczęście znalazło się kilku chętnych, by na to wszystko zapracować. Nasi ochotnicy dobrze przecież wiedzą, że bez pracy nie ma kołaczy.